Są tacy co wciąż uważają, że Taern wymyślono po to, żeby gracze mieli w co grać, a Drygu miał za co tankować Ferrari. Błąd! Taern istnieje wyłącznie po to, aby móc organizować zloty. Zlot to wisienka na torcie i crème de la crème tej gry. Kolejna taka wisienka już 6. lipca. Wszystkich jeszcze niezdecydowanych albo już wyczekujących zapraszam na przypomnienie sobie jak to drzewiej wyglądało.
Rozwój zlotów to jak lustrzane odbicie rozwoju samej gry – od małego projektu dla paru znajomych do jednej z większych pozycji na polskim rynku.
Organizacja pierwszego spotkania w 2010 r. przypominała szukanie ekipy na instę o godzinie 3. w nocy i była spontaniczna jak podryw po ósmym browarze. Ale kiedy już organizujący i reszta dogadali się co do daty i sposobów rozpoznania się w dużym mieście (hasło: tyłek łuczniczki, odzew: cycki Wiły) to rekompensatą było wąskie, ale zacne grono uczestników.
Pierwszy sparing – ekipa vs. gracze – odbył się na wrocławskiej Wyspie Słodowej i obył się bez ofiar, nie licząc tych, którzy piją jak ofiara i w każdej turze tracą sporo PA na utrzymanie równowagi. Po zlocie rozentuzjazmowany Predator informował na forum o nowościach (“Będą gildie!!!111”), a co poniektórzy dziwili się, że Drygu wygląda na zdjęciach tak młodo, bo do tej pory trwały spory, czy pamięta tylko powstanie styczniowe, czy listopadowe również. Ignoranci nie znali potęgi liftingu…
Kolejne spotkanie pod koniec 2010 r. to coś co na początku nie bardzo miało być zlotem i nie do końca było. Podekscytowana oficjalną premierą ekipa zaprosiła wszystkich z Wrocławia na piwo. Co prawda nie napisali, że stawiają, ale sporo osób dało się zwieść i przyszli. Miały być kulturalne rozmowy o Taernie, o filozofii, o polityce zagranicznej cesarze Haile Selassie, a wyszło jak zawsze – pobliski monopolowy zanotował rekordowe obroty. Niemniej ci, którzy się pojawili, mieli unikalną okazję zwiedzić siedzibę Dumy Taernu. Ponoć był obciach, jak otwarto lodówkę i się okazało, że Drygu codziennie wypija sześciopak danonków.
Były atrakcje dla oka…
Dla ducha…
I atrakcje dla… nie wiem… miłośników fryzur z lat 60-tych?
NB: pani z pierwszego zdjęcia była powodem dla którego zacząłem grać w Taern. Myślałem, że pogram i poderwę ją na duży level, a potem się okazało, że ona już nie gra i zostałem jak ten ch… koks z tym levelem.
Kolejny zlot – latem 2011 r. – to już faktycznie coś, co możemy nazwać zlotem. Był ogłoszony odpowiednio wcześniej, przyjechali na niego ludzie z Całej Polski (nawet spod Lublina!!! – całą Polskę przejechali, żeby dopasować buźki do nicków), były fotorelacje, media, kiełbaski, szaszłyki (Ja zrobiłem!!!).
Zlot odbył się… cholera wie gdzie. Trzymając się geografii to był to chyba wschodni cypel Kępy Mieszczańskiej, ale dla uproszczenia przyjmijmy, że było to we Wrocławiu.
Zaczęło się od zbioru drewna na budowę stosownej siedziby…
A potem już tylko żarcie…
…i chwalenie się ulepszeniami eq
Pełną audio-fotorelację znajdziecie tutaj http://forum.taern.pl/viewtopic.php?f=70&t=5189, ale i tak nic nie odda radości, emocji, smaku sałatki od Agii i łez szczęścia ludzi, którzy się wtedy spotkali. Ponoć po tym zlocie pozostały nawet jakieś związki, ale nie chcę tego rozkminiać, bo zdecydowanie więcej było tam chłopów, więc… lepiej nie tykać tematu. Swoją drogą na spotkaniu doszło też do epokowego wydarzenia: zadeklarowany kibic Lecha pije piwo z zadeklarowanym Legionistą, a to wszystko we Wrocławiu pod wysprayowanym napisem WKS! Taern wbrew pozorom łagodzi obyczaje 🙂
Jako że uczestnikom spodobała się idea spotkań w realu, to już kilka miesięcy później, kilkaset metrów dalej doszło do powtórki. Po krótkiej rozgrzewce w knajpie całe towarzystwo przeniosło się na Wyspę Słodową. Nie obyło się jednak bez błądzenia, przy którym wyprawa na modliszkę to przyjemny spacerek. Wszystko przez takich, co to w każdym miejscu widzą już cień nadchodzącego policjanta z druczkiem mandatowym. Ostatecznie policja nam nie przeszkadzała, choć byli tacy, którzy weszli w interakcję z mundurowymi i nawet pozwiedzali z nimi Wrocław na motorówce 😉 Pozostali zajęli się uskutecznianiem taernijskich zwyczajów na gruncie wrocławskim albo oglądaniem kaczek (byli i tacy… ornitolodzy 😉 )
No i nastał majestatyczny rok 2012. Rok smoka, rok zmian, więc i w zlotach musiał pojawić się nowy akcent. Po tym, jak kurz po Euro już opadł i echo po “Nic się nie stało…” przestało odbijać się od bloków z wielkiej płyty, ktoś z ekipy (Heaven?) wpadł na genialny w swojej prostocie plan – “a może by tak zlot w Warszawie?” Wrocławska część ekipy po pewnych protestach (“eee gierkówka w remoncie…”) ostatecznie zgodziła się na to rozwiązanie. Miało być paręnaście osób, miało być zajętych kilka stolików, a okazało się, że całą knajpę opanowali spragnieni piwa pogromcy Fyodorów i Modliszek. Na zlocie po raz pierwszy pojawiły się oficjalne koszulki, przygotowane przez ekipę. Pierwotnie miały być nagrodą w konkursach, ale Drygu zawsze się wzrusza, jak ktoś coś chce, a że nie jest specjalnie asertywny, to za salomonowe rozwiązanie uznał rzucanie koszulek w tłum. Skończyło się na kilku złamaniach i żółtym pasku w tvn-ie (“Tysiące osób stratowane na zlocie sekty w Warszawie”).
Warszawa wiadomo – piękne miasto. Łazienki, Pałac kultury, Stadion Legii, ale od razu po imprezie pojawiły się pewne głosy niezadowolenia od Dryga i Torgerda, którzy musieli spędzić po imprezie noc na dworcu. Ktoś im rzucił 2 złote, ktoś inny proponował więcej za… różne usługi – takie rzeczy zostają w psychice. Dlatego kolejny zlot odbędzie się znów na gościnnych, piastowskich Ziemiach Odzyskanych.
Widzimy się 6. lipca. Wrocław zaprasza!
Fajny wpis, miło wrócić do tego co się pamięta i nie tylko 🙂 Co do ofiar była jedna w Wawie, ale możemy to pominąć. Mam nadzieję, że tak jak rozwija się Taern to i idea zlotów będzie się dalej rozwijać – coraz więcej tych nieoficjalnych w różnych regionach kraju, gdzie ludzie dopisują aktywnością niczym na forum w karczmie. Przyszliśmy jako gracze, wyszliśmy jako przyjaciele. Oby tak było i tym razem. Do zobaczenia 6!
Zlot albo w Warszawie albo we Wrocku, a wszystko bardzo daleko ode mnie. Co prawda Warszawę mam bliżej ale to nadal dosc sporo kilometrów. Ale za rok lub dwa (jak Taern przetrwa :D) wpadne.
ROTFL! Kurcze widząc to co wyprawiacie na zlotach, mam pewne obiekcje aby przybyć 6-tego do Wrocławia 🙂 No ale co mi tam, raz kozie śmierć Do zobaczenia!
PS. Wpis fantastyczny 🙂 KGB, ukłony 🙂
A moim pyskiem po co biednych graczy straszycie? 😛
bo się miejsca w lokalu skoczyły 😀
A kiedy zlot będzie w trójmieście 🙂 Mam nadzieje że się uda i dotrę do Wrocławia
Jak najbardziej popieram i także postaram się przybyć.
Jak już wspominałem na forum, ja jestem ZA tym, aby zrobić imprezę w Trójmieście, pójść na jakąś bezludną plażę przy Oliwie i bawić się tam do rana 😀 Jestem z Wrocławia, ale jakoś nie widzę problemu w dojeździe do GD 😛 Ostatnio po 9 godzinach jazdy jeszcze narzekałem, że każą mi wysiadać – tak się zaczytałem w książkę.
Ach jak miło wspomnieć 🙂
Piajki widzimy się 6 lipca!
Co my tu mamy? Jakiś nolife z piwem, laski z photoshopa, nerd z parówą w ustach… To ja?! Hmm, tego, eee… jak się lepiej przyjrzeć, widać kwiat młodzieży polskiej. Ot, dyskutują sobie przy herbacie o wspólnej pasji. Te wnętrza to chyba filharmonia, nieprawdaż?
Świetny wpis, zloty to genialna sprawa. Szymdaro ładnie podsumował: “Przyszliśmy jako gracze, wyszliśmy jako przyjaciele”.
hahaha za różne usługi nie no to mnie rozwalilo totalnie 😀 az mam ochote sie wubrac tyle, ze bym musial kierowac :(( no coz mowi sie trudno, ale tak czy sak pewnie bede 😀 od lodzi nie jest dalko xd